Wśród indyjskich legend i mitów ważne miejsce
znajduje Góra Meru lub Sumeru. W kosmologii indyjskiej rozpowszechnione
było przekonanie o istnieniu góry, która znajdować się miała na środku
Ziemi, stać pośród gór Pamiru, w środkowej Azji lub w Tybecie.
W
najwcześniejszym rozwoju kultury i historii Indii, jeszcze w czasach
wedyjskich, wierzono, że mityczna góra łączy sklepienie niebieskie ze
światem podziemnym. Miałaby wznosić się na wysokość 84 000 jodźana
ponad ziemię (jodźana ma odpowiadać około trzydziestu kilometrom —
źródło niepewne). Składała się z różnych warstw, różniąc się wyglądem od
zwykłych gór. Każda z warstw poddana była innemu władcy, innej istocie
nadprzyrodzonej. Co do zwieńczenia jej też różne były teorie, jedni
twierdzili, że wierzchołek jest ostrym szczytem, inni zaś, że czubek
góry przypomina rozległą równinę.
Wszyscy
byli zgodni jedynie z tym, że było tam odpowiednio dużo miejsca dla jej
boskich mieszkańców. Wokół Góry Meru rozciągały się koncentrycznie
kontynenty, których jak wynika z opisów w przekazach, było cztery;
leżały odpowiednio na południu, północy, wschodzie i zachodzie. Niekiedy
przedstawiano je pod postacią kwiatu lotosu, gdzie góra Meru była
słupkiem kwiatu. W innych tradycjach jest umieszczane siedem
kontynentów, które — rozdzielone oceanami — rozciągają się na ziemi
wokół centralnego punktu, jakim była góra Meru, kontynent indyjski
umieszczony był pośrodku. Oddalając się od środka, każdy z tych
kontynentów był dwa razy większy od swego poprzednika.
Kolejne
kosmologie podają wersje o trzynastu, osiemnastu, jak również,
trzydziestu dwóch kontynentach. W VII w p.n.e. wszystkie wersje uznano
za wiarygodne. Nieraz świat przedstawiano jako wielkiego żółwia, jego
górna skorupa była niebem, dolna zaś ziemią. Ta właśnie hipoteza, ukuta w
pierwszym stuleciu przed naszą erą, stała się popularna we
wróżbiarstwie. Żółwia ukazywano jako odpoczywającego Wisznu, (jednego z
dwóch najwyższych bogów, drugim był Śiwa) z głowa skierowaną na wschód, a
pancerz żółwia składał się z dziewięciu części. Wszystkie łączyły się z
triadą domów lunarnych lub konstelacji. Pozwoliło to astrologom
określić, które kraje i regiony są najbardziej podatne na nieszczęścia
lub cierpienia, zgodnie z ruchem zwiastujących je planet. We wszystkich
podaniach ziemia była niewielką częścią wszechświata i powszechnie
utrzymywano istnienie kilku wszechświatów, z których każdy miałby swoją
ziemię, niebo i świat podziemny.
Wiedza
astronomiczna w Indiach rozwinęła się dzięki temu, że była związana z
władzą państwową. Im więcej wiedziano o porządku w kosmosie, tym łatwiej
przychodziło sprawować rządy w kraju. Indyjska astronomia miała
zdolność do łączenia obserwacji zjawisk niebieskich z nienaukowymi
wierzeniami o zasadach budowy i funkcjonowania wszechświata, gdzie
centralne miejsce zajmowała Góra Meru. Jednym z zainteresowanych
astronomią był maharadża Dżajpuru Sawaj Dżaj Sinych (1699-1743), który
kazał wybudować w Delhi pięć obserwatoriów. Zainteresowanie astronomią
przejawiali inni władcy indyjscy, bez względu na wyznanie religijne.
Kształtując kalendarz władca w znaczący sposób wpływał na życie
podwładnych. Hinduskie wyobrażenia o istocie władzy królewskiej
przypisywały władcy wpływ na sprawy ziemskie i boskie. Nawet na monetach
pochodzących z okresu rządów mongolskiego władcy Dżahnangina
(1605-1627), przedstawiano znaki zodiaku.
Układ
zodiakalny traktowano jako system porządkowania i obserwacji
astronomicznych, jego wykorzystanie na monetach mongolskich wskazuje na
sankcję boską dla władcy, ale również cesarską władzę nad ciałami
niebieskimi. W środkowych Indiach najbardziej znany jest kompleks
świątynny w Khadżuaho. Znajduje się tutaj około trzydziestu budowli
poświęconym różnym bogom hinduskim i dżinom. Charakterystyczną cechę
stanowią wysmukłe wieże, które rozwinęły się z pojedynczych iglic w
rozbudowane złożenia architektoniczne, zgrupowane wokół centralnej
budowli. W ten sposób dodatkowo unaoczniano związki łączące świątynie z
kosmiczną górą Meru.
Opracowano na podstawie książki „Wielkie Kultury Świata — Indie” autorstwa Gordon Jonson.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz